A rebus gerendis senectus abstrahit*
* Cycero: „Starość odrywa od życia codziennego”
- „Starzec to po grecku ho geron. Jest to rzeczownik
rodzaju męskiego, dostojny, używany na oznaczenie
męża zasiadającego w radzie lub w senacie.
Ponad wszelką wątpliwość określa więc mężczyznę
godnego zaszczytów i sprawowania władzy.
Szanowanego. Wyraz to gerontion oznacza staruszka i jest to już rzeczownik rodzaju nijakiego,
tyleż czuły, co pobłażliwy. Ze względu na częstą
bezradność fizyczną, a niekiedy nawet na słabość
umysłową, starca traktuje się czasem jak dziecko,
nazywając pieszczotliwie staruszkiem”.
(Ryszard Przybylski „Baśń zimowa”)1
Fot. iStock
„Wszyscy są równi; ludzie przychodzą na świat,
opowiadają swoją małą historię, i odchodzą” –
powiedział zmarły w wieku 104 lat brazylijski
architekt Oscar Niemeyer. Zaskakujące słowa,
jak na człowieka, który długo żył, do końca pracował i pozostawił po sobie znaczący ślad. Brasilia,
nazywana przez wielu „największą utopią
architektoniczną XX wieku”. Miasto zbudowane
na pustkowiu, zaplanowane od początku do końca,
urzeczywistniona wizja. Długie życie Oscara Niemeyera,
romantyka, komunisty, przyjaciela Castro,
wielbiciela betonu i falistej rozgrywało się na tle
wielkiej historii. Ponad 100 lat, cała epoka. Dwie
światowe wojny, upadające imperia, finansowe
kryzysy, rewolucje, tonące statki, spełnione marzenia i stracone złudzenia. Starość była łaskawa
dla architekta, pracował do końca, niewysoki,
elegancki, pewny siebie i błyskotliwy. Jakby czas
orał bruzdy na jego twarzy, kurczył ciało, ale nie
dotykał umysłu. Jego pracownia znajdowała się
na ostatnim piętrze wieżowca w Rio de Janeiro,
wysoko między miastem a niebem i z widokiem
na bezkresny horyzont.
Rzeczywistość, która nas otacza, wydaje się
momentami infantylnie krzykliwa, natarczywie
zabiegająca o naszą uwagę, starająca się nas przekonać,
że zaspokojenie naszych pragnień jest najistotniejszą
sprawą. Posiadanie, zyskiwanie, zdobywanie i konsumowanie. Cały czas w ruchu próbujemy
udowodnić, że „nadążamy”, dotrzymujemy
kroku. Świat wydaje się dziecinnieć, za wszelką
cenę chce utrzymać iluzję wielkiego placu zabaw, a przecież rośniemy i wyrastamy, nieustannie się
starzejemy. Żyjemy długo i jeśli starość zaczyna
się z przekroczeniem półwiecza życia, to trwa bardzo
długo. Nie dopada nas znienacka, podchodzi
ostrożnie. Właściwie towarzyszy nam od początku,
podąża za nami, krok w krok, coraz bliżej.
- Nie ustaniemy w poszukiwaniach,
A kresem wszelkich naszych poszukiwań
Będzie dojście do punktu wyjścia
I poznanie tego miejsca po raz pierwszy.
(Thomas Stearns Eliot, „Popielec”)2
„W moim początku jest mój kres”. Nie da się
uciec przed starością, nie powstrzyma jej nawet
gładka, pozbawiona zmarszczek twarz, naciągnięta
skóra, poddawanie ciała restrykcyjnym ćwiczeniom,
utrzymywanie ścisłej diety. Starość nam
nie daruje. Cicha i cierpliwa, świadoma własnej
wartości i siły. Doświadczy jej każdy i trwa coraz
dłużej. Społeczeństwa europejskie starzeją się,
starość jest powszechniejsza niż młodość.
Przestrzeń stopniowo się kurczy, horyzont
zawęża, krąg zacieśnia. Nasze małe historie wybrzmiewają w skromnej scenografii. Między łóżkiem a szklanką wody na nocnym stoliku. Odległości
mierzone „na wyciągnięcie ręki”. Szklanka
wody do popicia tego, co daje sen i uśmierza ból.
Ciało, które stawia opór, myśl, która ucieka. Kiedy
jest się młodym, potem wciąż jeszcze, i nadal, i mimo wszystko, i relatywnie, i wewnętrznie, i w głębi ducha, i w porównaniu z... Kiedy jest się młodym, nie wierzy się w starość, nie wierzy się w równość i jeden koniec dla wszystkich.
Czas starości, kiedy można być zmęczonym,
wolno być rozczarowanym, zachowywać obojętność
wobec wydarzeń, poddawać się apatii, odczuwać
zniechęcenie, nie planować i nie spoglądać z optymizmem w przyszłość. Można dokonywać podsumowań,
tworzyć prywatne, intymne listy strat.
Odchodzą krewni i przyjaciele. Wypadają włosy, a kości staja się kruche. Trudno czasem znaleźć
jeszcze wczoraj czytaną książkę, przypomnieć sobie
tytułu filmu czy nazwisko malarza.
-
Bowiem nie ma nadziei by wrócić
W pragnienie talentu i mocy ludzkiej
Już nie staram się dążyć do tych rzeczy
(Czemuż leciwy orzeł ma rozwijać skrzydła?)
Czemuż opłakiwać
Niknącą siłę zbrukanej władzy?
(Thomas Stearns Eliot, „Popielec”)2
A jednocześnie doskonale pamiętamy tamto lato sprzed kilkudziesięciu lat, ostatnie wakacje przed maturą, kolor swetra, dzień na plaży, zapach gofrów i smażonej ryby. Wyprawę do lasu, dreszcz ekscytacji i strachu na seansie w kinie, piosenkę śpiewaną przez babcię i pierwsze zdanie z „Absalomie, Absalomie...” Williama Faulknera. Zdanie bardzo długie, zajmujące pół strony.
Starość ma nie tylko wymiar biologiczny, lecz także poznawczy, emocjonalny i społeczny. Życie, które jest przede wszystkim doświadczeniem, na starość staje się bardziej rodzajem refleksji nad doświadczeniem. W tej refleksji wyraźniej ujawniają się cechy indywidualne, nawyki, przyzwyczajenia, nawet dziwactwa. Charakter i osobowość kształtowane przez lata. Starość jest częścią życia, mówiąc o starości, nadal mówimy o życiu. Jesteśmy starzy, to znaczy, że nadal żyjemy, im dłużej jesteśmy starzy, tym dłużej żyjemy, tym bardziej stajemy się sobą. Nie czekamy już, że nareszcie coś się wydarzy, że wreszcie zaczniemy żyć.
Bronimy się przed starością. „Wiem nareszcie, czym chciałbym być, kiedy dorosnę. Kiedy dorosnę, chciałbym być małym chłopcem”.3 Napisał Joseph Heller w „Coś się stało”. Bycie młodym przychodzi nam bez wysiłku, naturalnie. Bycie starym odczuwamy jako przymus, coś nienaturalnego i na rzuconego. Młodość to dyktatura, nowy totalitaryzm. Tworzy bezwzględne prawo, reguły, których trzeba przestrzegać, by nie zostać wykluczonym. I jak każda dyktatura zwalcza bezlitośnie wewnętrznego wroga, starość, ponieważ ona odsłania kłamstwo, na którym dyktatura młodości się opiera. Siwe włosy i zmarszczki, pochylone ciało, niedowidzące oczy i powolny krok – to oznaki niesubordynacji, nieprawomyślności, buntu. Ci, którzy omijają kluby fitness i nie kontrolują wagi, nie wygładzają zmarszczek, czytają nekrologi, nie wspierają przemysłu kosmetycznego i chirurgii plastycznej, to odmieńcy, buntownicy.
Wśród obrazów Lucasa Cranacha Starszego
znajduje się kompozycja zatytułowana Der Jungbrunnen,
czyli „Źródło wiecznej młodości” z 1546 roku. Kompozycja odwołuje się do opowieści o istnieniu
fontus iuventutis opartej na rzymskim
micie mówiącym o nimfie Iuventas przemienionej
przez Jowisza w źródło, którego woda miała
właściwości odmładzające. Widoczne w centralnej
części obrazu nagie kobiety pływają, bawią się
lub odpoczywają na brzegu. Scenę środkową uzupełniają
sceny boczne. Pierwsza z nich ukazuje
niedołężną starość. Stare kobiety nie są zdolne
samodzielnie dotrzeć do źródła. Muszą być podtrzymywane,
niesione lub wiezione na wozie czy
taczce. Dopiero kąpiel pozwala im odzyskać urodę i siły, co uwidacznia druga, boczna scena. Widzimy
je ponownie jako uczestniczki beztroskiej zabawy,
radośnie tańczące i ucztujące, przyodziane w piękne suknie.
Inaczej w „Końcówce” Samuela Becketta.4 Nagg i Nell, którzy kiedyś w okresie narzeczeństwa
„w popołudnie kwietniowe” pływali łódką po Jeziorze
Como i byli szczęśliwi. Teraz po przeżyciu
katastrofy, utracie nóg, ślepy i sparaliżowany
syn Hamm trzyma ich zamkniętych w kubłach
na śmieci. Nie traktuje ich jak ludzi, szantażuje,
dręczy. Nagg mówi do Nell: „Zmienił ci trociny?
[...] No więc piasek. Co za różnica. [...] Kiedyś były
trociny. [...] A teraz jest piasek. Z plaży. [...] Zmienił
ci? [...] Mnie też nie”.4
Świat „Końcówki” dochodzi do krańcowego
punktu, zatrzymuje się w zamkniętej przestrzeni.
Egzystencja jest „popychaniem do końca”. „Chwila
za chwilą [...] a na to, by się życie z tego złożyło,
życie całe się czeka”.4
Starość to specyficzny okres w życiu człowieka. Od wieków myśliciele i lekarze szukali odpowiedzi na pytanie, dlaczego nasz organizm się starzeje. Miliardy komórek, z których składa się organizm człowieka, z wiekiem tracą zdolność podziału. Żadna z teorii starzenia się nie wyjaśnia tego zjawiska w pełni. Ostatnia faza życia dla wszystkich stanowi wyzwanie. Między rosnącymi ograniczeniami, lękiem, rozczarowaniem, obawą przed zależnością od innych, żalem, buntem a poczuciem ulgi, do anarchistycznego poczucia swobody. W starości się dojrzewa. Przestajemy się bać, co powiedzą inni. Nie dręczy nas wstyd za nasze niedoskonałości. Dociera do nas, że nie stanowimy centrum świata. W „Starości” Simone de Beauvoir przywołuje słowa francuskiego filozofa Saint-Évremonda: „Utraciłem wszystkie złośliwe uczucia, nie wiedząc, czy zawdzięczam tę zmianę słabości złamanego ciała, czy powściągliwości umysłu”.5 Przestrzeń się kurczy, ale dystans do świata i samego siebie się zwiększa i tak już wiemy, że nasze ego nie stanowi centrum, a nasza opowieść jest jedną z wielu.
Piśmiennictwo:
1. Przybylski R.: Baśń zimowa. Warszawa, Wydawnictwo Sic!, 20082. Eliot T.S.: Popielec. http://liternet.pl/ (dostęp: 26.08.2011; tłum. P. Hajduk)
3. Heller J.: Coś się stało. Warszawa, Wydawnictwo Albatros, 2003 (tłum. C. Wojewoda)
4. Beckett S.: Końcówka. Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1973 (tłum. K, Błahij)
5. de Beauvoir S.: Starość. Warszawa, Wydawnictwo Czarna Owca, 2011 (tłum. Z. Styszyńska)