×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Zaburzenia snu są coraz częstsze

Adam Chabiński
Kurier MP

Nie jest dobrze, gdy lekarz dyżuruje więcej niż raz w tygodniu. Wtedy mamy najczęściej do czynienia ze znacznym niedoborem snu – mówi dr hab. Adam Wichniak, psychiatra i neurofizjolog kliniczny z III Kliniki Psychiatrycznej i Ośrodka Medycyny Snu Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.

Dr hab. Adam Wichniak. Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta

Adam Chabiński: W Polsce nie ma zbyt wielu poradni zaburzeń snu...

Dr hab. Adam Wichniak: To prawda. Wynika to z faktu, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie finansuje ze środków publicznych pełnoprofilowych centrów leczenia zaburzeń snu, gdzie powinni przyjmować lekarze wszystkich niezbędnych specjalizacji. Najprawdopodobniej jedynymi jednostkami będącymi w stanie rozliczyć wszystkie procedury związane z medycyną snu są szpitale pediatryczne.

W przypadku dorosłych sprawa jest bardziej skomplikowana. Jeśli pacjent ma złożony problem ze snem, np. bezdech senny, bezsenność i zespół niespokojnych nóg, to musi pójść w trzy miejsca: do neurologa, psychiatry i pulmonologa. A to dlatego, że każdy specjalista rozlicza osobne procedury.

Czy w innych krajach funkcjonuje więcej tego typu poradni?

Tak. W wielu krajach jest specjalizacja z medycyny snu. Najpierw pojawiła się ona w Stanach Zjednoczonych, później dotarła do Europy, np. do Niemiec czy ostatnio na Węgry.

Obecnie dąży się do tego, aby powstawały centra medycyny snu, w których pracowałby neurolog, pulmonolog, psychiatra, psycholog i laryngolog. W ten sposób udający się tam pacjent uzyskiwałby kompleksową poradę związaną ze swoim problemem ze snem.

Jak powstała Poradnia Leczenia Zaburzeń Snu w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie i czy już długo funkcjonuje?

Kiedyś porady związane z leczeniem zaburzeń snu były refundowane przez NFZ. O ile mnie pamięć nie myli, był to przełom lat 2002 i 2003. Właśnie wtedy uruchomiliśmy jako drudzy (po Poradni Leczenia Zaburzeń Snu przy Katedrze i Klinice Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego – przyp. red.) Poradnię Leczenia Zaburzeń Snu (PLZS).

Jeśli kompleksowych poradni tego typu jest w Polsce zaledwie kilka, to kto jeszcze może się zająć problemami ze snem?

Z reguły droga pacjenta rozpoczyna się w gabinecie POZ. Lekarze ci stosunkowo nieźle radzą sobie z bezsennością krótkotrwałą, gdyż w tym przypadku najczęściej wystarczy leczenie objawowe, i z niektórymi postaciami bezsenności wtórnej, np. w przebiegu nadczynności tarczycy, niewyregulowanego ciśnienia tętniczego, zespołów bólowych.

Problem zaczyna się wtedy, gdy zaburzenia snu są przewlekłe i utrwalone, np. przewlekła bezsenność. W takich przypadkach lekarze POZ nie są w stanie zapewnić leczenia psychoterapeutycznego. Lekarze ci również nie potrafią stosować leków specyficznych w zaburzeniach snu, np. preparatów stymulujących w hipersomniach. Przede wszystkim jednak nie mają dostępu do diagnostyki, co powoduje, że nie mogą zweryfikować swojego rozpoznania. Biorąc więc pod uwagę to, że wielu pacjentów z bezsennością choruje na depresję i zaburzenia lękowe, lekarz POZ korzysta często z pomocy psychiatry i neurologa.

Czy pacjent udający się do PLZS musi mieć skierowanie?

Ponieważ nasza placówka jest umiejscowiona w poradni zdrowia psychicznego, porady są traktowane jak konsultacje u lekarza psychiatry. Dlatego nie potrzeba do nas skierowania.

Ale już osoba z narkolepsją, idąc do naszej koleżanki, która przyjmuje w poradni neurologicznej, takie skierowanie musi mieć. Skierowanie jest również potrzebne, gdy ktoś zamierza udać się do poradni leczenia zaburzeń oddychania podczas snu. To z kolei działka głównie pulmonologa, który może mieć gabinet w ramach poradni pulmonologicznej. Ostatnio diagnostyką zespołu bezdechu sennego intensywnie zajęli się lekarze kardiolodzy – wówczas potrzebne jest skierowanie do poradni kardiologicznej. Taki sztuczny podział wprowadza pacjentów w błąd.

Jak długo czeka się na wizytę?

W naszej poradni zaburzeń snu czas oczekiwania wynosi od 3 do 6 miesięcy.

Lekarzy jakich specjalności zatrudnia warszawska poradnia?

Zatrudniamy psychiatrów, neurologów i psychologów.

Czy pracuje tam specjalista zaburzeń snu?

W Polsce nie ma pojęcia specjalisty z medycyny snu, choć istnieje certyfikat z medycyny snu Polskiego Towarzystwa Badań nad Snem. Większość pracowników naszej poradni ma ten certyfikat.

Jak zdobywa się taką specjalizację?

Jeśli lekarz chciałby uzyskać specjalizację z medycyny snu, musi ją odbyć zagranicą. Niestety, nie jest ona w naszym kraju honorowana, ponieważ nie istnieje w polskich regulacjach prawnych.

Natomiast certyfikat z zakresu medycyny snu można uzyskać za pośrednictwem PTBS lub po zdaniu egzaminu Europejskiego Towarzystwa Badań nad Snem (European Sleep and Research Society – ESRS).

Na obturacyjny bezdech senny cierpi 2–3 milionów Polaków. Czy z tym problemem najczęściej przychodzą pacjenci?

Nie. A wynika to stąd, że nasza placówka działa przy szpitalu neurologiczno-psychiatrycznym. Pacjenci, którzy wiedzą, że ewidentnie mają problem z oddychaniem, udają się do poradni pulmonologicznej.

Do nas natomiast trafiają głównie osoby z bezsennością, która jest najczęstszą chorobą związaną ze snem. Nasz Instytut specjalizuje się również w leczeniu narkolepsji i innych hipersomnii, czyli nadmiernej senności, pochodzenia ośrodkowego. Zajmujemy się także zaburzeniami rytmu okołodobowego, które – ze względu na nieregularny tryb życia oraz zwiększoną ekspozycję na sztuczne światło w godzinach wieczornych i nocnych – są narastającym problemem we współczesnym świecie. Leczymy również zespół niespokojnych nóg oraz parasomnie, jak. np. somnambulizm, lęki nocne i zaburzenia odżywania związane ze snem.

Czy Polacy na tle innych narodów mają szczególne problemy ze snem? Śpimy za dużo, za mało, a może o niewłaściwych porach?

Polacy upodabniają się do mieszkańców krajów zachodnich, gdzie odsetek osób z problemami snu jest znaczący. Bardzo duża grupa Polaków cierpi na niedobory snu i jego rozregulowanie, wynikające ze stylu życia. Niepokojąco rośnie też liczba osób, które mają problemy ze snem w wyniku różnych chorób, np. zaburzeń adaptacyjnych, przewlekłego stresu.

Czy obecnie, ze względu na częstą i nadmierną ekspozycję na światło niebieskie (telefony, komputery, telewizory) zaburzenia snu występują częściej niż kiedyś?

Zdecydowanie częściej. Liczba osób uskarżających się na bezsenność, ale tak naprawdę cierpiących na zaburzenia rytmu snu, stanowi obecnie ok. 10% pacjentów zgłaszających się do naszego ośrodka.

Co jeszcze ma negatywny wpływ na sen?

Nieregularny rytm życia, w tym wstawanie z łóżka podczas weekendów dużo później niż w dni robocze, niejedzenie śniadań.

Z punktu widzenia zdrowego snu należałoby zaczynać dzień zawsze o tej samej porze, zadbać o ekspozycję na światło dzienne, wysiłek fizyczny (aktywacja mięśni) i zjedzenie śniadania (aktywacja przewodu pokarmowego). Wspomniane czynniki dobrze synchronizują rytm snu i czuwania.

Dużym problemem jest poza tym mała aktywność fizyczna, która jest odpowiedzialna za głębokość snu. Z tego powodu coraz więcej osób śpi płytko, snem przerywanym.

Praca zmianowa i praca do późna wiążą się z zaburzeniami snu. Czy można stosować jakąś profilaktykę?

Jest kilka reguł, które warto w takich przypadkach przestrzegać, np. zasada, że tylko dwa razy pod rząd powinno się pracować w nocy, po czym – aby organizm nie zdążył się przestawić – powinno się pracować w dzień.

Jeśli natomiast ktoś musi popracować dłużej w nocy, to powinien liczbę tych dni zwiększyć i przechodzić na kolejną zmianę pracy nie częściej niż jeden raz w tygodniu. Ważne jest też, żeby taki cykl był zgodny z ruchem wskazówek zegara, czyli z wcześniejszej zmiany powinno się przechodzić na późniejszą. W dni wolne od pracy z kolei należy zadbać o wyznaczniki rytmu biologicznego: wstawanie, posiłki i kładzenie się spać. Jeśli ktoś pracuje w nocy, nie powinien: objadać się, używać intensywnego światła w drugiej połowie nocy. Po nocnej zmianie powinien położyć się na 5–6 godzin spać, a przed wyjściem na kolejną zrobić sobie krótką drzemkę. Warto też pamiętać o wzięciu raz w roku dłuższego, 3-tygodniowego urlopu.

Czy dyżurujący lekarze i pielęgniarki częściej chorują na zaburzenia snu w porównaniu z tymi, którzy nie pracują w takim systemie?

Wszystko zależy od liczby i modelu dyżurów. Np. w przypadku maksymalnie 4 dyżurów 24-godzinnych w miesiącu trudno mówić o znacznej szkodliwości zdrowotnej. Nie jest jednak dobrze, gdy dyżurów jest więcej niż jeden tygodniowo. Wtedy mamy najczęściej do czynienia ze znacznym niedoborem snu.

Prawdziwy problem mają lekarze i pielęgniarki pracujący w tzw. czasie równoważnym, czyli w systemie 12-godzinnym. Osoby te narażone są na zmiany nieregularne, niefizjologiczne, które prowadzą do zaburzeń snu (bezsenność) i zaburzeń metabolicznych.

Rozmawiał Adam Chabiński

24.11.2016
Zobacz także
  • Sen o wyspaniu
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta