Gdy zaczęło być nagle głośno o pijanych medykach na dyżurach, spora część z nich odstawiła wódkę i przerzuciła się na inne substancje. Wygodniejsze, pozornie bezpieczne. W końcu leków tak nie czuć i dlatego trudniej je wyłapać - mówi Robert Rejniak, specjalista terapii uzależnień z Bydgoszczy. Do jego gabinetu trafiają najczęściej chirurdzy w wieku 35-55 lat. Młodsi pobudzają się kokainą, starsi wyciszają innymi lekami - pisze "Newsweek".
Fot. stevepb / pixabay.com
- Często leki to domowy sposób na wychodzenie z alkoholizmu. Lekarze uprawiają takie samoleczenie latami. Do nas na oddział trafiają już najczęściej po długotrwałym serwowaniu sobie koktajlu z tabletek lub kuracji dożylnych. Niektórzy twierdzą, że leki nasenne nie uzależniają, ich poziom wiedzy jest fatalny, żenujący. Niektórzy mają tak zniszczone żyły, że nie ma już miejsca na wkłucie – opowiada psychiatra dr Bogusław Habrat, kierownik Zespołu Profilaktyki i Leczenia Uzależnień w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.
Prof. Piotr Gałecki z UM w Łodzi, konsultant krajowy ds. psychiatrii, zauważa, że często uzależniają się wybitni lekarze. Ci, którzy osiągnęli sukces i czują, że są niezastąpieni. Przede wszystkim anestezjolodzy, neurochirurdzy, chirurdzy, onkolodzy, kardiochirurdzy i transplantolodzy. – Ciągle muszą być w gotowości, nie mogą pozwolić sobie na odpoczynek, muszą być jak maszyny.